Są młodzi, na ogół wcześniej zupełnie zdrowi, w trakcie realizacji swoich zawodowych i prywatnych planów, które nagle przerywa mało znana i trudna do rozpoznania choroba. Zakrzepowa plamica małopłytkowa – rzadka, autoimmunologiczna choroba krwi, która niewłaściwie rozpoznana w większości przypadków prowadzi do śmierci. Choroba pojawia się nagle i bardzo szybko postępuje, dlatego każda godzina ma znaczenie dla późniejszego rokowania pacjenta i powrotu do zdrowia. Brak wiedzy na temat choroby i błędna diagnoza może doprowadzić do tragedii.
mówi czterdziestosześcioletnia Krystyna Szczerba, chora na nabytą postać zakrzepowej plamicy małopłytkowej, rzadkiej choroby z grupy małopłytkowych skaz krwotocznych. Choć jeszcze cztery lata temu jej marzenia sięgały szczytów, które dosłownie i w przenośni chciała zdobywać, a każdy jej dzień był wypełniony od świtu do nocy, dziś marzy o jednym – żeby choroba odpuściła na jak najdłużej. Bo, że zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nawet nie śmie myśleć, zdaje sobie z tego sprawę, że na obecnym etapie rozwoju medycyny to jeszcze niemożliwe.
Jak długo można tak żyć, w takim strachu, takiej niepewności? Bo to nie jest tak, że taki nawrót następuje powoli, że można się na niego jakoś nastawić. Nie. To jest jak grom z jasnego nieba. Rano można się czuć w miarę dobrze, można sobie zaplanować dzień, np. jakieś zakupy, spotkanie, aż nagle się słabnie, prawie mdleje, traci oddech, świadomość, wzrok… A okres między nawrotami w gruncie rzeczy wcale nie jest czasem spokoju. Mamy w sobie tykającą bombę. Bo jak można zachować spokój, kiedy w każdej chwili choroba znowu uderzy…
mówi pani Krystyna
To było zaraz potem, jak przechodziłem koronawirusa. I czułem się wtedy tak źle, jak rzadko kiedy. Okropny ból głowy, wysoka gorączka. A już wydawało się, że wychodziłem na prostą, że może będę mógł zaraz zatańczyć walczyka. Pewnie to ten koronawirus doprowadził do ponownego nawrotu i choroba przez niego się wybudziła… Teraz jest jakby trochę lepiej, ale czuję, jakbym już nie był ten sam, siły mam nie więcej niż 30 proc. tego, co miałem, z pamięcią i koncentracją nie jest u mnie dobrze, łatwo wpadam w rozdrażnienie. A najgorsze, że nie wiem, kiedy znowu zaatakuje mnie to choróbsko. Bo może w każdej chwili. Gdybym tak mógł dostać ten lek, o którym słyszałem od innych chorych. Wtedy i ja, i moja rodzina, żona i syn, moglibyśmy spać spokojniej.
mówi pan Jacek